"Lubię zasady, ale nie jestem ich niewolnikiem" - trener Adam Stachowiak o pracy z młodzieżą

Adam Stachowiak kierownik drużyny 1       Trener, który pozwala swoim zawodnikom na bycie sobą. Dla którego bardzo ważne jest docenianie "swoich" dzieci, czyli drużyny młodzików młodszych. Sam wyznaje zasadę, żeby nie ograniczać siebie, ani innych, natomiast wraz z całym zespołem młodzików trzymają się reguły: "Chodzisz, nie biegasz - do zmiany".

       Poza tym wszystkim, twierdzi, że nie jest niewolnikiem sztywnych zasad. Pokazuje to między innymi tym, że na co dzień mieszka w Gnieźnie, jednak dojeżdża kilka razy w tygodniu do Pobiedzisk, żeby trenować młodzików z naszego klubu, realizując przy tym pasje zawodników oraz swoje. 

       Co jest ważne podczas treningów piłki nożnej? Co robić, gdy wynik gry nie zawsze jest zadowalający? Zobaczmy Huragan z perspektywy trenera młodzików młodszych - Adama Stachowiaka

          Dlaczego piłka nożna? 

       Adam Stachowiak: Od zawsze lubiłem aktywny sposób organizowania wolnego czasu. Jak wielu moich rówieśników, każdą wolną chwilę spędzałem na świeżym powietrzu, ciesząc się możliwością zabawy i rywalizacji. Małe epizody w postaci gry w piłkę nożną, hokej na trawie czy też biegi średniodystansowe pozwoliły mi już w najmłodszych latach poczuć smak czegoś więcej, niż zabawa. Długo trwało aż dane mi było wrócić do sportu w ramach już zorganizowanych zajęć. Czasami musi minąć wiele lat, aby na nowo zakochać się w czymś, co tak w zasadzie zawsze miało się w duszy. Piłka nożna, sport to moja pasja, moja życiowa przygoda. Nie byłoby jej, gdyby nie ludzie, których spotykam na swojej drodze, tak naprawdę to oni dają mi uśmiech i łzy radości na twarzy. 

        Jak się trenuje młodych zawodników? 

        Młodzi ludzie kochają sport, to nie jest tak, że przysłowiowy komputer wygrywa wszędzie i z wszystkimi. Dzieci dzisiaj mają wiele pasji, wiele możliwości spędzania wolnego czasu. Mój starszy syn Kuba mając 8, może 10 lat powiedział mi kiedyś banalne, ale mądre słowa: ”Tata, lepiej być szczęśliwym zielarzem, niż ponurym, nieszczęśliwym naukowcem”. Pozwólmy dzieciom realizować ich marzenia, jeśli dziecko lubi biegać - niech biega, lubi skakać - niech skacze, motywujmy, zachęcajmy, nagradzajmy, cieszmy się razem z nimi, ale nic na siłę. Może kiedyś sport zejdzie na dalszy plan, ale przygody z młodzieńczych lat nikt im nie zabierze. Rodzic musi być tym, który wspiera, dopinguje, nawet jak nie idzie, jak ciągle dziecko przegrywa to ja jestem zawsze obok i zawsze za.

        Wracając do pytania. Jeśli praca z dziećmi sprawia nam przyjemność, to i trening taki musi być. Co z tego, że czasami dzieci nie słuchają, taka moja rola aby to zmienić, zainteresować i skupić ich uwagę, pobudzić do pracy. Są dni, kiedy widać, że dzieciaki mają sporo energii - nic tylko zmienić plany treningowe i dać im się wyżyć, gdzie to mają zrobić jak nie na treningu? Ja lubię zasady, ale nie jestem ich niewolnikiem. Często sytuacja wymusza decyzje, najważniejsze aby dzieci czuły się zadowolone, były uśmiechnięte, nie moją rolą jest uczyć dzieci, że 2 razy 2 to 4, regułki w życiu się nie sprawdzają. Prowadzą do rutyny, szarzyzny.

        Najbardziej cieszy mnie to, że dziecko samo podejmuje decyzje na boisku. Uwielbiam, kiedy na moje wskazówki, trzy, cztery możliwości wyboru rozwiązania, dziecko decyduje się na piąte. To pokazuje kreatywność, swobodę, luz, zaufanie do mnie, że zawsze będę za, że pozwalam na bycie sobą. Mam zasadę, że nigdy nie zmieniam zawodnika kiedy popełni błąd, dziecko nie może zejść z placu gry w poczuciu winy, musi zapomnieć, mieć szansę poprawy. Wtedy jest czas na zmianę, na kilka uwag co można było zrobić inaczej, aby było lepiej. Niedawne Mistrzostwa Europy do lat 21 pokazały, że nasza kadra potrafi wszystko, przyjąć kierunkowo, podać, przesunąć, ustawić i co z tego, skoro nie ma radości, frajdy, tego „gazu”, odwagi i chęci gry? Słowak, Anglik prowadząc piłkę miał pięć pomysłów i wybrał szósty, o którym jeszcze chwilę wcześniej on sam nawet nie wiedział, nasz zawodnik miał jedno rozwiązanie, o którym nawet widzowie wiedzieli na dzień przed. Nie ograniczajmy siebie, a tym bardziej innych.

        Świetnie powiedziane. Z tego co wiem, z Huraganem jest Pan związany już jakiś czas. Co jest takiego w naszym klubie, że jest Pan blisko niego, mimo, że mieszka Pan w Gnieźnie? 

        Kilka lat temu w październiku przyjechałem do Pobiedzisk zapisać starszego syna na zajęcia piłkarskie. Od samego początku poznałem osoby, które są mi bliskie do dzisiaj. Świętej pamięci Pan Władek, kolega Prezes Grzegorz Krawczyk, Trener Włodek Watras i wiele, wiele innych osób zawsze mi serdecznych i pomocnych. Myślę, że czasami właśnie dla tych znajomości, przyjaźni, wspólnych spotkań, rozmów jesteśmy w danym środowisku i chcemy być jak najdłużej. Są czasami trudne chwile, trudne rozmowy, ale taka jest nasza codzienność. Ważne, aby cieszyć się tym co piękne, miłe, a to co przykre - było i nie ma. Ja w swoim życiu spotkałem mnóstwo przychylnych mi osób, lubię moje rodzinne miasto, ale dzisiaj moja sportowa dusza, pasja to Huragan. Sporo osób powinienem jeszcze wymienić, bez nich nie byłoby mnie tutaj, wiele osób może się obrazi (śmiech), ale jedna mi nie wybaczy: Dziękuję Karolino Gościniak.

        17 10 16 wywiadPozdrawiamy Panią Karolinę (uśmiech). Który mecz w tym sezonie był według Pana najlepszy dla drużyny?

        Wszystkie mecze są ważne, wszystkie są trudne, każdy nas czegoś uczy. Pozornie łatwiejszy rywal daje nam możliwość zagrania tego, czego uczymy się na treningach, a i tak czasami nie wychodzi. To jest piłka, to jest sport. Szanujemy wszystkich. Najlepszy mecz to dla moich chłopców i Basi pewnie ten, w którym strzeliliśmy najwięcej bramek. Dzieci to uwielbiają, bramki, bramki i jeszcze raz bramki, i oczywiście cieszynki. Martwi mnie tylko to, że nie zawsze jest szansa i okazja dać wszystkim zawodnikom zagrać tyle, ile oczekują. Dochodzą turnieje, gry kontrolne, tam jest możliwość dodatkowej gry.

        Zdaję sobie sprawę, że każde dziecko powinno w miarę możliwości spędzić podobny czas na boisku co pozostali, ale proszę mi wierzyć, to nie jest takie proste, różnie dzieci pracują na treningach, różnie zachowują się podczas oficjalnych gier. Czas spędzony na boisku podczas meczu to też wypadkowa tych wszystkich zachowań, o których wcześniej wspomniałem, to nagroda za postawę. Ważne, aby dzieci to rozumiały, aby wiedziały, że wszyscy pracujemy na sukces, że jesteśmy zespołem, że raz gram więcej, raz mniej, ale jestem częścią tej drużyny i każdy jej sukces jest również moim. 

        A na co stawia Pan najbardziej podczas treningów?

       Treningi prowadzimy wspólnie z trenerem Krystianem Zielińskim trzy razy w tygodniu. Wielka zasługa rodziców, że potrafią tak zorganizować zarówno swój czas, jak i swoich pociech, że na frekwencję nie możemy narzekać. Trening jak w każdym klubie, szkółce: rozgrzewka - ćwiczenia (formy ścisłe, małe gry) – gra właściwa. Oczywiście dzieciaki najbardziej lubią to ostatnie, czyli przyjemność. Ale my też lubimy weekendy, a nie zapracowany tydzień. Budowanie umiejętności piłkarskich nie może odbyć się bez żmudnych ćwiczeń, przyjmij – podaj, drybling – strzał. Nasza rola, aby każde ćwiczenie prowadziło do jednego celu, ale zawsze było inne, wzbudzało ciekawość i wymagało skupienia. 

        Chcemy realizować wspólny cel, czyli budowanie zespołu, zwycięskiego zespołu poprzez rozwój indywidualny każdego zawodnika z osobna. Tylko dzięki podnoszeniu jednostkowych umiejętności możemy dać dzieciom radość ze zwycięstw, ze zdobywania goli. Wynik jest sprawą wtórną, ale mimo wielu podobnych opinii uważam, że nie ma radości, nie ma motywacji bez dobrego wyniku. W mojej pracy z dziećmi stawiam przede wszystkim na systematyczność, konsekwencję, na wyznaczanie celów osiągalnych w krótkim czasie. Dziecko musi czuć, że coś zdobywa, że odkrywa prawdę, że nie ma trudności, których bym nie pokonał. Ja muszę im w tym pomóc. Wizja na przyszłość to już domena dorosłych, to już moje zadania. Dziecko wracając z treningu musi być zmęczone, ale szczęśliwe. Musi usłyszeć ode mnie, od rodzica pochwałę za kolejne zdobyte cele, zawsze realne. My tylko musimy wskazywać im drogę, pomagać wznieść się na wyżyny, iść obok i wspierać, a nie ciągnąć albo pchać ku celu. Inaczej nie będzie radości, mogą być tylko łzy i zniechęcenie. 

        Co najbardziej Pan ceni podczas gry wśród zawodników? 

       Jak już wcześniej wspomniałem zawodnik musi być kreatywny, musi cieszyć się grą. U mnie przed meczem nie ma długich odpraw. My wszystko wiemy, trenujemy sumiennie i to musi nam wystarczyć. Kilka słów o taktyce, o zaangażowaniu i najważniejszy cel jaki stawiam moim zawodnikom przed meczem. Radość z gry, po to wspólnie się spotykamy, trenujemy i rywalizujemy, aby czerpać z tego frajdę. Nie zawsze zawodnik musi być w formie w danym dniu, my też nie zawsze mamy dobre chwile, ale to jest gra zespołowa i najważniejsze, aby dać z siebie wszystko, wszystko na co mnie stać. Mogę źle podać, nawet nie trafić do pustej bramki, nic się nie stało! Moje dzieciaki to wiedzą, ale mamy jedno hasło którego się trzymamy „chodzisz, nie biegasz – do zmiany”. Tego się trzymamy i to daje rezultaty. Oczywiście nie byłoby biegania, mądrego biegania bez pracy na treningach. Nic nie ma w życiu bez pracy. Może talent, ale sam talent do sukcesów też nie wystarczy.

        Dokładnie. Jak ocenia Pan obecne wyniki Młodzików? Czy założenia postawione przed drużyną spełniają się?

        Radość z gry jest najważniejsza. Pracujemy jednak w klubie sportowym i nieodłącznym elementem są też wyniki. Pracujemy już dwa lata z tą grupą. Początki były trudne, nie było wyników. Jak zawsze i ocena mojej pracy była i nadal jest pewnie różna. Ja jednak od początku wiedziałem, że nie mamy „gwiazd” w zespole, ale ja takie wyzwania lubię. Oczywiście niektórzy chłopcy grali już w różnych szkółkach wcześniej, ale powiedzmy przejście do klubu, podjęcie rywalizacji w rozgrywkach ligowych pokazało ile nas pracy czeka, aby przyszła ta wspomniana radość z gry. We wrześniu 2016 roku po przegranym meczu z Mieszkiem w Gnieźnie (0-7) padło pytanie w moim kierunku jak oceniam grę, wynik. Pewnie ku zdumieniu wielu odpowiedziałem, że jestem zadowolony, że graliśmy dobrze. Wielu było poirytowanych moją odpowiedzią.

        I dzisiaj też tak twierdzę, graliśmy wtedy na tyle, na ile było nas stać, i za to należało zespół pochwalić. Gra dzieci na orliku to często przypadek, jakaś przebitka, rykoszet. Dzisiaj widzimy już na dużym boisku na co stać ten zespół. Jakie cechy nabył każdy z zawodników, czego się nauczył, aby dane nam było stworzyć zespół który dobrze gra, cieszy się grą i kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Pewnie przyjdzie czas na porażki, na słabsze momenty, ale to może nam tylko pomóc w rozwoju. Takie chwile też są w życiu potrzebne.

        Czy może nam Pan powiedzieć co sądzi o ogólnej organizacji klubu Huragan Pobiedziska?

        Huragan Pobiedziska funkcjonuje w niewielkiej gminie, czasami ograniczenia finansowe powodują, że nie możemy realizować wszystkich celów o jakich myślimy. Choćby stworzenie wzorem innych akademii kolejnych, młodszych grup młodzieżowych. Ograniczenia infrastrukturalne na to nie pozwalają. Pomimo niewielkiego budżetu klub działa naprawdę w sposób profesjonalny, począwszy od grupy seniorskiej po najmłodsze. Może brakuje boisk do właściwych treningów, ale wszystkie pozostałe sprawy potrzebne do pracy mamy zapewnione. Choćby Pani stanowisko, Pani Jadwigo jest tego najlepszym przykładem. Klub dba o wszystko.

        Klub to ludzie, na czele z kolegą Prezesem Grzegorzem. Bez ich, często bezinteresownej pracy, nie byłoby klubu, przynajmniej w takiej formule jak w tej chwili. Duża też rola Gminy Pobiedziska w funkcjonowaniu klubu, realizująca również swoje zadania budżetowe poprzez OSiR na czele z Dyrektorem Arturem Krysztofiakiem. Ja wiem, że jeszcze można wiele zrobić dla rozwoju piłki w gminie, ale nie należy zapominać o innych dyscyplinach sportu. Oni też mają pasję. Gmina musi dbać o wszystkich i tego się trzymajmy.

17 10 16 wywiad 2

        Czy ma Pan jakieś cele, marzenia związane z prowadzoną obecnie drużyną?

       Myślę, że już tyle powiedziałem, że co niektórych zanudziłem i po mojej drugiej, trzeciej odpowiedzi zmienili stronę na inną. Ja chciałbym, aby moi zawodnicy mając dwadzieścia, może trzydzieści lat, spotykając mnie na ulicy podeszli do mnie i powiedzieli: „Trenerze, dzień dobry, trener pozna moją dziewczynę, żonę, a to moje dzieci”. Myślę, że to największa satysfakcja z pracy z dziećmi, aby nas polubiły, szanowały i zapamiętały. Fajnie przeżyć razem coś pięknego, wspólną przygodę. Później przychodzą trudy życia w dorosłości, radość, szacunek, zawsze uśmiech i pozytywne nastawienie, i miłość do ludzi - takie są moje cele dla moich dzieciaków.

        A marzenia spoza dziedziny piłki nożnej? 

        Moje marzenia? Mam 45 lat, wiele trudnych chwil w życiu przeżyłem, ale i poznałem wielu wspaniałych ludzi. Chciałbym cieszyć się zdrowiem jak najdłużej, zdrowiem najbliższych, radością moich dzieci (mam dwóch synów Kubę i Miłosza). Lubię podróże, choć zawsze piłka kradnie czas na ich realizację. Myślę, że i na to przyjdzie kiedyś czas. Chciałbym móc zawsze usiąść z kimś bliskim na ławce w parku, mieć czas na wspólne rozmowy, na wspólną kawę, cieszyć się każdym słonecznym dniem i znaleźć coś miłego w chodzeniu po kałużach. Nie potrzebuję wielkich rzeczy, aby być szczęśliwym. Tego mnie nauczyli moi rodzice. Mój dziadek Stanisław miał swoją ławkę, swoje książki, i miał zawsze czas dla nas i był szczęśliwy. Naprawdę niewiele w życiu potrzeba.

        Jak zachęciłby Pan młodych zawodników do trenowania w Huraganie Pobiedziska?

        Może nie odpowiem dyplomatycznie na to pytanie. Nie będę namawiał do trenowania w Huraganie, jeśli ktoś będzie chciał spróbować swoich sił, sprawdzić swoje umiejętności, rozpocząć przygodę z piłką to z pewnością tą drogę sam znajdzie. Wiele dobrego można usłyszeć o klubie, więc i moja rekomendacja nie jest potrzebna. Ja mogę zachęcić tylko wszystkich, zarówno młodszych, jak i już dorosłych do aktywności, nie potrzeba biegać, grać, można choćby pójść na spacer, na przejażdżkę rowerem. Zawsze jednak pamiętajmy, nie ma nic przyjemniejszego niż robić to wspólnie z kimś, ze znajomymi, a może dopiero to wyjście z domu pozwoli nam spotkać nowych, życzliwych ludzi w naszym życiu. Warto. Zachęcam!

        Przepraszam za tyle słów, ale kto mnie zna ten wie, że nie mogło być inaczej (uśmiech).

        Bardzo się cieszę, że nie jest inaczej. Dziękuję Panu za tę rozmowę i życzę Panu sukcesów zarówno na tle zawodowym, jak i osobistym (uśmiech).

        Trener Adam Stachowiak jest przykładem osoby, która swoją przychylnością, dobrym słowem i ciekawą wizją potrafi wpłynąć pozytywnie na cały zespół. Każdy z nas, szczególnie w chwilach słabości potrzebuje drugiej osoby, w której bez względu na wszystko znajdziemy wsparcie. Właśnie dzięki takiemu systemowi treningów Młodziki młodsze odnoszą sukcesy cieszące nas wszystkich. Przy okazji zapraszamy również do zapoznania się z wywiadem z Basią Wierzbińską - jedyną dziewczyną w klubie Huragan Pobiedziska, trenujacej właśnie w drużynie Młodzików pod czujnym okiem trenera Stachowiaka. W tym zespole nie ma wymówek, wielkie ukłony dla Was wszystkich! Rozmawiała Jadwiga Dabińska

jesien17