"Wszyscy gramy do jednej bramki" - wywiad z wiceprezes Moniką Drożdżyńską

17 10 24 1       Przed nami kobieta piastująca stanowisko wiceprezesa naszego klubu oraz kierownika drużyny juniorów młodszych. Wielkie serce, głowa do organizacji, wyznawanie wartości, takich jak szczerość i uczciwość oraz ciepły uśmiech - to tylko niektóre cechy wyróżniające jedną z najważniejszych kobiet w naszym klubie - Monikę Drożdżyńską.

        Co pani wiceprezes sądzi o organizacji klubu, o współpracy z młodzieżą i trenerami? Jak połączyć życie rodzinne, zawodowe i społeczne, mając 24 godziny, jak każdy z nas? Niektóre odpowiedzi mogą Was zaskoczyć!

           Jest Pani kobietą i to w dodatku wiceprezesem stowarzyszenia Huragan Pobiedziska, jak dla mnie to świetna sprawa, ale od czego to się wszystko zaczęło?

          Monika Drożdżyńska: Uwielbiam piłkę nożną, ale tak naprawdę pokochałam ten sport kilkanaście lat temu, kiedy wraz z mężem zajęliśmy się prowadzeniem lokalnej drużyny SPARTAN Kociałkowa Górka (uśmiech). Byliśmy wtedy bardzo młodzi i często sposobem na spędzenie wolnego czasu była właśnie gra w piłkę. Kiedy się okazało, że Panowie nieźle sobie radzą i stanowią dobrą i zgraną drużynę, postanowiliśmy spróbować czegoś więcej. 

        Własnymi siłami doprowadziliśmy lokalne boisko do takiego stanu, aby nadawało się do gry i zgłosiliśmy drużynę do rozgrywek ligowych w B klasie. Potem graliśmy również w pobiedziskiej lidze amatorskiej. To było kilka wspaniałych lat, myślę, że nie tylko dla mnie. Mieliśmy wielu miejscowych bardzo oddanych kibiców, a nawet kilku fanatyków (uśmiech). Wspominam to z łezką w oku. Jednak kiedy urodził się mój pierwszy syn musieliśmy „zawiesić” działalność do momentu, aż sam rozpoczął przygodę z piłką. W 2012 roku przyprowadziliśmy go na pierwszy trening do Huraganu i tak zaczęła się nasza, moja, przygoda z Klubem.

    Wiem, że oprócz sprawowania funkcji wiceprezesa w klubie, jest Pani także kierownikiem drużyny juniorów młodszych. Czy w związku z tym działalność w klubie pochłania jeszcze więcej Pani czasu?

     Tak, działalność klubowa i drużynowa pochłaniają trochę czasu. Trudno mi określić ile dokładnie. Czasem jest to jest godzina dziennie, czasem więcej. Część, zwłaszcza pracy dla drużyny, to praca weekendowa. Niekiedy to nawet bezsenne noce (uśmiech). Trzeba dobrze zorganizować rozkład dnia, kiedy dzieli się go pomiędzy rodzinę, pracę zawodową i pracę społeczną.

        Niby godzina dziennie, ale w grę wchodzą tu także dojazdy, swój czas wolny, a jest to właśnie praca społeczna. Co zatem jest dla Pani "zapłatą" za tę pracę?

        Dwa lata temu Grzegorz Krawczyk (obecny Prezes HP) zaproponował mi współpracę, zgodziłam się, choć nie bez wątpliwości. To spora odpowiedzialność. Kiedy jednak patrzę ile pracy i poświęcenia Grzegorz wkłada w Klub czuję, że powinnam choć trochę go wspierać, bo wiem, że jest odpowiednim człowiekiem, na odpowiednim miejscu. Poza tym robimy to dla zawodników: starszych i młodszych. Oni chcą po prostu grać w piłkę, chcą spełniać swoje piłkarskie marzenia i my chcemy im to umożliwić. Ta świadomość motywuje mnie do pracy.

      Jeśli natomiast chodzi o moją drużynę, to moja praca jest niczym w porównaniu do pracy, jaką wykonują chłopcy na boisku. Ja tylko staram się ograniczyć do minimum ich udział w sprawach organizacyjnych, aby mogli skupić się na tym co najważniejsze. Nagrodą dla mnie jest patrzenie na to, jakie zrobili postępy, jak walczą, jak pokonują swoje słabości. Nagrodą jest dla mnie możliwość bycia z nimi na każdym meczu - w ciągu tych 5 lat, opuściłam tylko 2.

        17 10 24 Monika DrożdżyńskaTo widzę, że jest tu kolejna odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Gdy miałam styczność z drużyną juniorów młodszych, zauważyłam, że są bardzo zdyscyplinowani. Co Pani sądzi na ten temat? Jak współpracuje się z młodzieżą? 

        To wspaniali chłopcy! Oczywiście, że są niesforni, ale to młodzi ludzie, są w wieku, w którym popełnia się błędy. Udowodnili jednak, szczególnie w ostatnim okresie, że można na nich liczyć, że są zdyscyplinowani i wyjątkowi! Nie wiem co oni na to powiedzą, mam nadzieję, że nie będą mieli mi tego za złe (uśmiech). Znam ich bardzo dobrze i jestem naprawdę dumna z postępów jakie osiągnęli.

      Myślę, że tą wyjątkowość zawdzięczają głównie rodzicom, ale trener też oczywiście musi umieć poskromić tę młodość. To nie jest łatwe zadanie. Każdy dorosły człowiek, z którym się młodzi ludzie spotykają może ich czegoś nauczyć. Każdy z nas - „dorosłych”, swoją postawą kształtuje również postawę i zachowania tych młodych zawodników. Najważniejsze jednak są, moim zdaniem, szczerość i uczciwość - to buduje wzajemny szacunek, a o to właśnie chodzi.

          A jak współpracuje się z innymi trenerami, kierownikami drużyn i osobami w zarządzie?

        W Klubie spotykają się ludzie, których łączy głównie jedna rzecz: PIŁKA NOŻNA. Wszyscy ją kochamy i wszyscy w jakimś stopniu poświęcamy dla niej swój prywatny czas. Cieszę się, że w każdej drużynie są zaangażowani trenerzy, kierownicy i rodzice. Bez nich tak naprawę nic by się nie udało. Rozumiemy się doskonale, choć, wiadomo, że praca w Klubie to nie same przyjemności. Poza tymi 90-cioma meczowymi minutami, na które wszyscy czekamy, są jeszcze sprawy organizacyjne, którymi trzeba się zająć. Mam nadzieję, że zarówno zarząd, jak i trenerzy i kierownicy nie mają mi za złe nieustannie wysyłanych maili i smsów.

        Też mam taką nadzieję (uśmiech). Jak już wcześniej wspomniałam, jest Pani zarówno w zarządzie, jak i w kadrze kierowniczej, była Pani również sekretarzem, więc podejrzewam, że Huragan Pobiedziska zna Pani od podszewki. Co zatem najbardziej ceni Pani w organizacji całego Klubu?

        Cenię sobie szczerość i uczciwość. Już wcześniej o tych cechach wspominałam, ale one są dla mnie bardzo ważne. Wszyscy działamy społecznie dlatego to kluczowe cechy. Musimy się wspierać i na sobie polegać. Nie tylko zawodnicy na boisku muszą być drużyną, my też wszyscy gramy do jednej bramki. Nie jesteśmy przypadkowymi ludźmi, jesteśmy społecznikami, których łączy wspólna pasja, i to cenię. Cenię ludzi, którzy poświęcają swój prywatny czas, nie dla korzyści materialnych, ale dla pasji i dla innych. To coraz rzadziej spotykana cecha ludzka - dlatego taka cenna.

        A czy ma Pani jakieś marzenia, albo plany związane z klubem?

        Mam wiele marzeń. Marzę o tym, aby spełniły się marzenia o „wielkiej piłce” naszym zawodnikom. Marzę o tym, aby mieć na to choć niewielki wpływ. Chciałabym, aby nasz klub był dla nich dobrym startem w przyszłość.

        Marzę również o stabilizacji finansowej, abyśmy mogli skupić się na rzeczach naprawdę ważnych, a nie na walce o przetrwanie. Zadaniem zarządu jest między innymi utrzymanie płynności finansowej, co dzięki dobrej współpracy z UMiG Pobiedziska, dzięki ogromnemu wsparciu sponsorów i ciężkiej pracy jest możliwe, ale trudne.

        Czy można by coś zmienić w organizacji klubu? Coś poprawić?

      Zawsze można coś zmienić. Mamy wiele pomysłów, wiele marzeń. Część uda się zrealizować, część pewnie nigdy nie ujrzy światła dziennego. Staramy się na miarę swoich możliwości. Otwarci jesteśmy na wszelkie uwagi i zawsze zapraszamy i zachęcamy do bezpośredniego zaangażowania się w organizację Klubu (uśmiech).

        Dołączam się do zaproszenia (uśmiech). Bardzo dziękuję za odpowiedzi na moje pytania.

       Powyższa rozmowa pokazuje, że na sukces poszczególnych drużyn Huraganu Pobiedziska pracują nie tylko zawodnicy grający na boisku, ale także ich trenerzy, kierownicy, zarząd. Jak to powiedziała p. Monika, jest to odciążenie dla zawodników, którzy w najważniejszym momencie mogą skupić się wyłącznie na grze. Właśnie takich osób jak p. Monika potrzebuje Huragan. Jesteśmy bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc i życzymy wielu sukcesów, a sobie kolejnych lat współpracy z panią wiceprezes. (jd)

jesien17